Film „Dmuchana Lala” w reżyserii Hirokazu Koreedy miałam okazję obejrzeć po raz pierwszy podczas 26. Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Urzekł mnie swoją lekkością i trafnym ujęciem obrazu współczesnego społeczeństwa.
Główną postacią jest Nozomi – lalka zakupiona przez samotnego Hideo w sex shopie, której głównym zadaniem jest umilanie czasu swojemu właścicielowi: od „rozmów” i wspólnych kąpieli, na spaniu skończywszy. Zapewne ich życie zawsze wyglądało tak samo, gdyby nie to, że lalka ożywa pewnego dnia pod nieobecność swojego właściciela i krok po kroku zaczyna odkrywać ludzki świat. Od tego momentu nic już nie jest takie jak było przedtem.
Wychodząc na zewnątrz Nozomi zaczyna naśladować ludzi: nie tylko ich ruchy, ale także pustkę, którą w sobie mają. Dzięki temu szybko stapia się z tłumem, który zdaje się nie widzieć jej inności. Bo czym niezwykłym jest lalka w czasach, gdy ludzie coraz bardziej oddalają się od siebie i skazują się – w dużej mierze z własnej woli - na samotność?
Świat przedstawiony w filmie „Dmuchana Lala” to nic innego jak świat „pustych ludzi”, których pełno jest dziś na ulicach: zabieganych, zapatrzonych w siebie, ale też nie pozbawionych emocji. Przez niemożność budowania relacji z drugim człowiekiem, stają się samotni i nieszczęśliwi. Stan ten próbują schować gdzieś na dnie i zakopać głęboko w sobie, kupując sobie kolejny przedmiot zbytku. Łatwiej jest im bowiem funkcjonować w otoczeniu rzeczy, niż żywych istot. Co ciekawe reżyser podkreśla, że ich wybór jest poniekąd świadomy, co idealnie oddaje ta oto sytuacja: kiedy Hideo dowiaduje się o tym, że Nozomi stała się człowiekiem, zadaje jej jedno proste pytanie: „A nie mogłabyś znowu stać się lalką?”.
Chociaż film Hirokazu Koreedy zagościł na ekranach w 2009 roku, nie stracił nic ze swojej świeżości i autentyczności. Idealnie wpisuje się w obraz współczesnego społeczeństwa, które pędzi nieustannie do przodu i wydaje się chwilami zapominać o tym, że życie z drugim człowiekiem może być naprawdę wspaniałe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz